Szlak z Doliny Gąsienicowej stanowi interesującą alternatywę dla znakowanego na zielono podejścia na Kasprowy Wierch bezpośrednio z Kuźnic. Zielony szlak jest bardziej stromy i monotonny. Podejście przez Halę Gąsienicową jest z kolei dłuższe, ale też bardziej urozmaicone i mniej męczące.
Opublikowano 17 września 2021 przez MyNaSzlaku. Goryczkowa Czuba 1913 m n.p.m. i Suche Czuby 1799 m n.p.m. w Tatrach to dwa szczyty znajdujące się na szlaku czerwonym z Kasprowego Wierchu na Czerwone Wierchy – Kopę Kondracką. Wybraliśmy ten szlak, ponieważ jest on bardzo widokowy, a pogoda miała być rewelacyjna.
Kasprowy Wierch to prawdopodobnie ulubiona góra polskich turystów. Przez cały rok na jego zboczach trwa ożywiony ruch. Atrakcji nie brakuje: popularne kolejka linowa pozwala skrócić drogę i podziwiać niezwykłe widoki, malownicze szlaki zachęcają do spacerów, a kamera internetowa pozwala szybko ocenić warunki panujące na szczycie.
Kasprowy Wierch z dzieckiem. Jeśli chcesz wyruszyć na Kasprowy z małym dzieckiem to musisz się dobrze przygotować. Najkrótszy szlak na Kasprowy z Kuźnic liczy łącznie w dwie strony 13 km. Dodatkowo suma podejść to ponad 1000 metrów. Dla dzieci może to być zbyt wymagająca trasa.
Tatrzańskie szczyty: Kasprowy Wierch. Tatrzańskie szczyty: Sarnia Skała. Ceniony jest zarówno latem, kiedy służy jako cudowny punkt widokowy na otaczające go szczyty, jak i zimą – ponieważ na jego północnych zboczach usytuowano jeden z najbardziej znanych w Polsce ośrodków narciarskich. Na szczycie Kasprowego Wierchu znajduje
Czarny Staw i Kasprowy Wierch zimą – co trzeba wiedzieć i jak się przygotować Kasprowy Wierch. To zdecydowanie jeden z najbardziej rozpoznawalnych i cieszących się największą popularnością polskich szczytów. Mierząca 1987 metrów góra leży blisko granicy Tatr Wysokich i Zachodnich, oferując bardzo ciekawe widoki na oba pasma.
. Z wyciągu krzesełkowego z Hali Gąsienicowej na Kasprowy Wierch we wtorek spadła kobieta – poinformował reportera Radia ZET ratownik dyżurny TOPR Tomasz Wojciechowski. Turystka miała prawdopodobnie atak epilepsji. Trafiła do szpitala w stanie ciężkim. Dramatyczny wypadek w Tatrach. Ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego poinformowali o turystce, która wypadła z wyciągu krzesełkowego z Hali Gąsienicowej na Kasprowy powiedział reporterowi Radia ZET Przemkowi Tarankowi ratownik dyżurny Tomasz Wojciechowski, kobieta miała prawdopodobnie atak epilepsji, dlatego spadła z krzesełka z dużej wypadła z kolejki krzesełkowej na Kasprowy WierchWyciąg krzesełkowy został zatrzymany, opuścili go wszyscy turyści. Jak powiedziała Radiu ZET Marta Grzywa z biura prasowego PKL, kolejka będzie nieczynna do czasu wyjaśnienia sytuacji. Na pewno nie ruszy we w Kotle Gąsienicowym dotychczas była uruchamiana tylko w zimie i wywoziła na szczyt narciarzy. Podczas tegorocznych wakacji wyciąg po raz pierwszy został także uruchomiony dla turystów. Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś intrygującego lub bulwersującego? Chcesz, żebyśmy opisali ważny problem? Napisz do nas! Informacje, zdjęcia i nagrania możesz przesłać nam na informacje@ Taranek
Gdzie: Tatry Długość trasy: 19 km Czas przejścia: 7:30 h Zakopane – dzień trzeci. I do trzech razy sztuka – po dwóch dniach z wózkiem, dziś bierzemy nosidło dla Zojki. Tym bardziej, że planujemy wejść na Kasprowy Wierch. Zoja znów urządziła pobudkę o my znów walczyliśmy ze sobą by jednak spać pomimo skaczącego po nas dziecka. Skapitulowaliśmy o Postanowiliśmy wykorzystać fakt, że dzień rozpoczęliśmy tak szybko i bez czekania na zojkową drzemkę, o 8 rano wyszliśmy z domu. Z ZAKOPANEGO DO KUŹNIC Wyposażeni w czapki, rękawiczki, kije trekkingowe, naładowaną baterię do aparatu i wszystko, co Zojce niezbędne jest do przeżycia całego dnia poza domem (czyli ciepłego kombinezonu, obiadku, deserku, dodatkowych rękawiczek, kilku pieluch i mokrych chusteczek) zaparkowaliśmy blisko Kuźnic – dzielnicy Zakopanego i centrum ruchu turystycznego. Dalej prywatnym samochodem nie można jechać, kursują jedynie busiki dowożące turystów do dolnej stacji kolejki. Gdy tak maszerowaliśmy równym krokiem z zadowoloną Zojką na plecach taty Bedu dyskutowaliśmy o turystach, którzy mijali nas we wspomnianych busikach. O tym, że najpierw każą się wieźć z centrum Zakopanego do Kuźnic, potem wsiadają w kolejkę, która zawozi ich na górę i w ten sposób robiąc zaledwie kilka kroków ich stopa dotyka ziemi na wysokości 1987 m Fajnie, jeśli są to turyści, którzy maja w sobie pokorę wobec potęgi gór i wiedzą, z jakim wysiłkiem wiąże się ich zdobywanie. Którzy mierzą siły na zamiary i po wjechaniu kolejką rozsądnie planują dalszą trasę. Chyba właśnie z braku wysiłku biorą się pomysły dalszych eskapad, o których trąbi się potem w mediach. Bo jak sobie taki koleś w adidasach lub innych białych kozaczkach z nieupoconym czołem na Kasprowy wjedzie (po dojechaniu uprzednio do kolejki busem) to pojawić się może w jego głowie myśl, żeby sobie jeszcze na Orlą Perć skoczyć. Żeby się w końcu trochę przejść… Po takich dywagacjach doszliśmy do wniosku, że wszystko jest dla ludzi, ale do Kuźnic te 40 minut z centrum Zakopanego można się przejść by, zanim wsiądzie się w wagonik na Kasprowy, spacer uznać za zaliczony. NA KASPROWY WIERCH PRZEZ MYŚLINIECKIE TURNIE Dla nas wędrówka rozpoczyna się w Kuźnicach, w 20 minut dochodzimy do rozgałęzienia szlaków. Wybieramy szlak zielony przez Myślenickie Turnie. Szacunkowy czas wejścia na Kasprowy Wierch to trzy godziny. Pierwszy odcinek jest bardzo przyjemny. Idąc myślę sobie, że korzystając z kolejki linowej sporo się traci. Upewniam się w moich przekonaniach, gdy dochodzimy do Myślenickich Turni. Znajduje się tu stacja pośrednia kolejki linowej ale przede wszystkim rozpościera się niezwykle malowniczy widok na Giewont, Kasprowy Wierch i Suchą Czubę. Podziwiamy krajobraz przez kilka minut i ruszamy dalej. TRASA Z WIDOKIEM NA GIEWONT Od tego momentu podejście nabiera kolorów… Głównie białego – bo szlak przykryty jest warstwą śniegu, a im wyżej idziemy, także i lodu. Droga robi się wąska i stroma. Dwa razy przechodzimy przy linach kolejki i wtedy już z pewną zazdrością myślę o tych, którzy w kilkanaście minut znajdą się na górze. Do dalszego marszu motywuje mnie śpiąca Zojka – zasada bowiem jest następująca: idźmy jak najdłużej się da, bo dopóki Zoja śpi to skupiamy się tylko na wejściu, jeśli się obudzi – a nie mamy pewności w jakim nastroju – może się okazać, że potrzebuje dużo więcej przystanków niż my, a wtedy wejście zajmie nam więcej czasu niż zakładaliśmy. Na nasze szczęście Mała Gu kolejny dzień udowadnia, że jeśli wcześniej została przez nas uznana za dziecko mało śpiące, to górskie powietrze jest tym, czego jej brakowało. Z jednej strony cieszę się, że Zojka regeneruje siły we śnie, z drugiej żałuję, że nie może cieszyć oczu otaczającymi nas graniami. Powoli znajdujemy się na wysokości, na której nic nie zasłania nam widoków. Wysiłek wynagrodzony. A przecież jeszcze nie jesteśmy na szczycie! Fajny jest moment, kiedy po ostrym podejściu podnoszę wzrok i po prawej stronie na wysokości moich oczu ukazuje się Giewont. Dziś podziwiać możemy drugi profil śpiącego rycerza. Widok urzeka nas na maksa i uruchamiamy samowyzwalacz w aparacie chcąc zatrzymać tę chwilę na zawsze. Efekt? Nie dość, że Zojki nie widać, to jeszcze cały Giewont sobą zasłoniliśmy. Musicie uwierzyć na słowo, że było zachwycająco! Albo przekonać się pewnego dnia na własne oczy. Z DZIECKIEM NA KASPROWY WIERCH! Jesteśmy już prawie na szczycie, jednak chyba najgorsze podejście przed nami. Przez ostatnie kilkadziesiąt metrów, kiedy już widzimy obserwatorium meteorologiczne (nota bene to najwyżej położony budynek w Polsce, wybudowany w 1938 roku), idziemy pod górę po lodzie. Podziwiam Bedu, który pewnie stawia nogi – z Zoją na plecach! A ta śpi:) Budzi ją dopiero ostre słońce na szczycie – tak, Zoja dotarła na Kasprowy Wierch (1987 m SZCZYT BESKID – DWÓJKA Z PRZODU!!! Nasze kroki kierujemy prosto do restauracji, która znajduje się w górnej stacji kolejki. Góry wysokie, ceny tutaj idą z nimi w parze. Uwaga! Można bezpłatnie przewinąć dziecko w osobnym pomieszczeniu do tego przystosowanym. Jeśli jednak chce się skorzystać przy okazji z toalety, jaka jest w środku to trzeba za to zapłacić 2,50zł. Kanapki jemy w promieniach słońca na dworze, wylegując się w leżakach. Pogoda i klimat iście alpejski! Jest pięknie. Spędzamy na górze więcej czasu niż zakładaliśmy, ale naprawdę trudno ruszyć tyłek z leżaka. Bedu proponuje jednak przejść jeszcze 25 minut w górę, by dotrzeć na szczyt o nazwie Beskid, a co najważniejsze, którego wysokość wynosi 2012m Oznacza to, że Zojka ma szansę być po raz pierwszy na takiej wysokości! Gu podejmuje wyzwanie, ja idę za nimi. Granica bólu przekroczona, dwójka z przodu! Jupi!!! DROGA W DÓŁ PRZEZ HALĘ GĄSIENICOWĄ Po pamiątkowym zdjęciu ruszamy w drogę powrotną. Mamy mało czasu, nie możemy zapomnieć, że pomimo ostrego słońca jest prawie listopad, a więc dni są coraz krótsze. Ze szczytu dochodzimy w kilkanaście minut do skrzyżowania szlaków czerwonego z żółtym i skręcamy w żółty, prowadzący nas przez dość głęboki śnieg (jak na tę porę roku) w dół. Ja zaliczam kilka niegroźnych upadków, dobrze, że tata Bedu kroczy z Zoją na plecach wciąż bez szwanku. Idziemy już w cieniu przez Kasprowy Kocioł, słońce schowało się z drugiej strony góry. Po godzinie docieramy do schroniska Murowaniec na Hali Gąsienicowej. Co prawda dzień się nagle cudownie nie wydłużył, ale zaraz będzie godzina czwarta, czyli czas na zojkowy deser. Wchodzimy więc na kilka chwil do schroniska, Zoja dostaje jedzenie, my popijamy herbatę z termosu i zagryzamy ostatnimi kanapkami. Na sali razem z nami są jeszcze tylko dwie dziewczyny, reszta wyruszyła już w drogę do domu. Wiemy, że trzeba zagęszczać ruchy, żeby nie zastała nas noc. Wychodząc ze schroniska zauważam znak ostrzegający przed niedźwiedziem. Włączamy piąty bieg. KONIEC Do Kuźnic schodzimy w godzinę i 20 minut. Jest już ciemno, dobrze, że mamy czołówki, którymi oświecamy sobie kamienistą drogę. Zojka jest dzielna na maksa – w ciemności widzę jej wielkie, zdumione oczy. W końcu docieramy do asfaltu. Wyłączamy latarki, tutaj drogę oświecają nam już zapalone latarnie uliczne. Zojka śmieje się na głos – najwidoczniej jest zachwycona dzisiejszym dniem.
Rodzinny wyjazd w Tatry był zachwycający i zaskakujący! Bynajmniej nie chodzi tylko o to, że w Tatrach spadł śnieg. Sami jesteśmy zaskoczeni, że mimo kiepskiej pogody i obostrzeń związanych z koronawirusem udało nam się zrobić i zobaczyć tak dużo. Bawiliśmy się z chmurami i deszczem w chowanego zaklinając rzeczywistość i prosząc, by choć na chwilę gęste chrmury odsłoniły górskie krajobrazy. Przeszliśmy pieszo ponad 33,1 kilometrów, a 27,5 przejechaliśmy na rowerze. Odwiedziliśmy wiele muzeów i komercyjnych atrakcji. Zobacz jakie rzeczy zaplanowaliśmy i co zrobiło na nas największe wrażenie. TATRY Z DZIEĆMI – NASZ PIERWSZY RAZ Uwaga! Jeśli chodzi o Tatry to jesteśmy totalnie zieloni. To był nasz pierwszy raz w Tatrach z dziećmi. Mimo że córki są doświadczonymi podróżniczkami (nie boję się tego powiedzieć), a na co dzień dużo wędrujemy po górach, nie planowaliśmy ambitnych prawda jest taka, że 12-15 km podczas jednej wędrówki dla 4,5 latka to jest naprawdę długi dystans. Na szczęście w Tatrach można wybrać praktycznie płaskie szlaki. Jeśli jesteś wytrawnym znawcą Tatr, pewne rzeczy mogą wydawać się Ci banalne i oczywiste. Wyszliśmy jednak, z założenia, że zwiedzanie warto zacząć od klasyków! No bo kto by nie chciał sprawdzić, czy Morskie Oko faktycznie jest takie magiczne? Czy miliony turystów się nie mylą wybierając je na cel swoich spacerów? Albo zobaczyć jaka jest różnica między tatrzańskimi dolinami? I na własne oczy sprawdzić jak robi się oscypek? Nasza lista przyda Ci się jeśli planujesz taki wyjazd w przyszłym roku. Jeśli już byłaś znasz Tatry lepiej niż my, sprawdź czy nic w naszych wyborach Cię nie zaskoczy. Nie są to wszystkie atrakcje i miejsca, które odwiedziliśmy opowiemy o nich później. CO ZATEM MUSIELIŚMY ZROBIĆ W TATRACH – CZYLI NASZ PLAN NA TATRY Z DZIEĆMI NA PIERWSZY RAZ Spis treściZOBACZYĆ MORSKIE OKOSPOJRZEĆ NA ŚWIAT Z 2 TYSIĘCY M. SIĘ WIDOKIEM ŚPIĄCEGO RYCERZA Z OKIENODWIEDZIĆ TATRZAŃSKIE DOLINYDOLINA KOŚCIELISKADOLINA CHOCHOŁOWSKADOLINA STRĄŻYSKAZJEŚĆ OSCYPKA I ZOBACZYĆ JAK SIĘ GO ROBIDOWIEDZIEĆ SIĘ WIĘCEJ O TATRACHMIESZKAĆ W DREWNIANYM DOMU I ZOBACZYĆ ZAKOPIAŃSKI STYL ARCHITEKTURYSPOTKAĆ SIĘ OKO W OKO Z TATRZAŃSKIMI ZWIERZĘTAMIPOCZUĆ KLIMAT KOMERCYJNEGO ZAKOPANEGO, CZYLI WJECHAĆ NA GUBAŁÓWKĘTATRY Z DZIEĆMI? DAĆ SIĘ PORWAĆ SZALEŃSTWU I ZJECHAĆ ZE ZJEŻDŻALNITATRY Z DZIEĆMI KOLEJNY RAZ – PO CO CHCEMY WRÓCIĆ?Czego nie udało nam się zrobić w Tatrach z dziećmi w październiku 2020?Tatry z dziećmi? A może dorzucisz do naszej listy coś jeszcze? ZOBACZYĆ MORSKIE OKO Wizyta na Morskim Oku to żelazny punkt programu podczas pobytu w Tatrach zarówno dla amatorów dalszych wędrówek jak i tych, którzy góry odwiedzają raczej sporadycznie. To miejsce rocznie odwiedza nawet milion osób. Zupełnie mnie to nie dziwi, sama jadąc w Tatry na pierwszym miejscu rzeczy „do zobaczenia” miałam Morskie Oko. Chciałam na własnej skórze przekonać się, czy to drugie największe tatrzańskie jezioro faktycznie jest takie piękne jak na zdjęciach i…. JEST! Nie da się jednak ukryć, że na turystyczny sukces Morskiego Oka wpływa też stosunkowo łatwa trasa. Jest niczym „tatrzańska autostrada”. Jeśli ktoś chce może całą trasę pokonać asfaltową drogą. Mimo że na turystów czeka ponad 500 metrów przewyższenia i 15,5 km wędrówki z Palanicy Białczańskiej do Morskiego Oka i z powrotem chętnych nie brakuje. Dziarskim krokiem wędrują „ku górze” by znaleźć się na poziomie 1406 m To właśnie tutaj znajduje się malowniczo położone Schronisko PTTK Morskie Oko. Co poniektórzy skracają sobie drogę korzystając z dorożek. O tyle ile wijąca się licznymi zakrętami asfaltowa droga i tłumy turystów bardziej nas irytowała niż cieszyła, nawet mimo pięknych widoków. To już czerwony szlak wokół Morskiego Oka wprawił nas w totalny zachwyt. Wraz z cichnącym gwarem i coraz trudniejszą drogą, otwieraliśmy szerzej oczy. Mocniej łapaliśmy ostre górskie powietrze. A z naszych serc, wraz z każdym kolejnym widokiem na wijącej się wokół jeziora ścieżce, wydobywało się nieme „WOW”. To było to! Możliwość bycia z Morskim Okiem sam na sam zapadnie nam w pamięci na długo … i nawet ten późniejszy powrót „tatrzańską autostradą”, uciekając przed chmurami, tłumami ludzi, a miejscami nawet przed korowodem bryczek i samochodów, nie był już taki uciążliwy. SPOJRZEĆ NA ŚWIAT Z 2 TYSIĘCY M. Wjechaliśmy koleją linową na Kasprowy Wierch (1987 m zupełnie się tego nie wstydząc. Owszem, gdyby była lepsza pogoda, pewnie w jedną stronę zdecydowalibyśmy się na spacer, bo ponoć widoki z zielonego szlaku są jeszcze lepsze niż ze szczytu (6,4 km w jedną stronę z Kuźnic). My jednak potraktowaliśmy wjazd kolejką linową jako swoistą atrakcję. Kolej Linowa na Kasprowy Wierch została wybudowana w 1936 roku. Turyści w zaledwie 12 minut pokonują odległość 4292 metrów i aż 936 metrów przewyższenia. W czasie pięknej pogody mogą liczyć na cudowne widoki na korony tatrzańskich drzew oraz okoliczne szczyty. My co prawda, nie mogliśmy liczyć na rozległe panoramy Tatr, ale trzeba przyznać, że spektakl chmur i mgły na tej wysokości zrobił na nas niemałe wrażenie. Górna stacja kolei linowej Kasprowy Wierch była naszych punktem wyjścia do zdobycia pierwszego w Polsce dwutysięcznika. Po 700 metrach wędrówki we mgle znaleźliśmy się na poziomie 2012 m (szczyt Beskid). To najłatwiej dostępny polski dwutysięcznik. ZACHWYCAĆ SIĘ WIDOKIEM ŚPIĄCEGO RYCERZA Z OKIEN Czy jest ktoś, kto nie zna legendy o śpiących rycerzach? Albo kiedykolwiek nie widział charakterystycznego masywu Giewontu? To bez wątpienia najbardziej charakterystyczna góra w Polsce. Jest też niezwykle popularna, na szczyt Wielkiego Giewontu (1896 m prowadzi niebieski szlak zakończony łańcuchami. My co prawda tym razem musieliśmy zadowolić się tylko podziwianiem góry z oddali, ale i tak sprawiło nam to ogrom satysfakcji. Patrząc za okno, czy to hotelu Aquarion w Zakopanem, czy Willi Pitoniówka w Kościelisku, czuliśmy się… spokojnie i bezpiecznie. W końcu naszej wolności i dobrobytu chroni wielki, śpiący rycerz ? Śpiący Rycerz to nic innego jak masyw Giewontu. Na jego głowie, nazywanej często po prostu Giewontem, a dokładniej to na Wielkim Giewoncie (1896 m stoi od 1900 roku charakterystyczny 15 metrowy krzyż. Z kolei tułów to tzw. Długi Giewont (1867 m Giewont podziwialiśmy też z Doliny Strążyskiej, którą prowadzi jedna z dwóch dróg na szczyt. ODWIEDZIĆ TATRZAŃSKIE DOLINY Tuż obok wysokich i skalistych grani wyższych partii Tatr, tatrzańskie doliny są magnesem, który przyciąga w góry amatorów kontaktu z przyrodą i pięknych krajobrazów. Czyli nas :) Wiosną słyną z dywanów krokusów, ale i w czasie innych pór roku zachwycają widokami i różnorodnością. My celowaliśmy w złotą polską jesień, a wyszła nam biała tatrzańska zima przerywana jesienną pluchą. Doliny w Tatrach zostały wyrzeźbione przez lodowiec, a potem wartko płynące górskie potoki. Szlaki łagodnie prowadzą przez rozległe łąki, hale i wąskie wąwozy. Początkowo asfaltem lub szerokimi szutrowymi drogami, z czasem wiją się malowniczymi ścieżkami wśród kamieni dostarczając satysfakcji także bardziej wymagającym turystom. Trzeba jednak przyznać, że wędrowanie po tatrzańskich dolinach jest… łatwe. Tu nie ma wielu przewyższeń ani trudnych momentów. Tatrzańskie doliny wydają się być zatem idealne dla rodzin z wózkami, czy kilkulatkami, którzy stawiają swoje pierwsze kroki w górach. Choć trzeba przyznać, ze nie każdy wózek da tu radę. DOLINA KOŚCIELISKA Odwiedziliśmy trzy doliny, te najbardziej popularne. Dolina Kościeliska zachwyciła nas swoją różnorodnością. Dolina Kościeliska jest długim na 8 km wąwozem o stromych zboczach z licznymi jaskiniami i szczelinami. Byliśmy tam w czasie… deszczu i śniegu, więc będziemy wspominać przemoczone buty i dość trudne warunki. Niestety nie odwiedziliśmy kryjących się tuż obok jaskiń (Jaskini Mroźnej nie odwiedziliśmy z powodu trwającego tam remontu do 2023 roku). Jednak to, co widzieliśmy i tak zrobiło na nas mega wrażenie a dotarliśmy dość daleko bo do Schroniska PTTK na Hali Ornak. DOLINA CHOCHOŁOWSKA Dolina Chochołowska jest większa, wszak to największa dolina polskich Tatr Zachodnich. Jest także bardziej turystyczna. Można jeździć po niej rowerem, bryczką, czy… ciuchcią. Nas zachwyciła swoim rozmachem oraz starymi bacówkami, które niegdyś służyły bacom do wypasu owiec, a dziś służą głównie turystom. Przemierzyliśmy ją rowerem, co samo w sobie było nie lada atrakcją. Możliwość mknięcia po asfaltowej drodze w cieniu wysokich drzew i skalistych zboczy zapamiętamy na długo… podobnie jak ostre podejście i kamienie na ścieżce tuż przy Schronisku PTTK w Dolinie Chochołowskiej. DOLINA STRĄŻYSKA Na deser tuż przed wyjazdem poszliśmy na spacer do Doliny Strążyskiej. Tu uchowała się złota polska jesień. Chłonęliśmy kolory liści i zachwycaliśmy się kaskadami płynącego tuż obok ścieżki strumienia, równocześnie zza drzew wypatrując Giewontu. ZJEŚĆ OSCYPKA I ZOBACZYĆ JAK SIĘ GO ROBI Z czym pod względem kulinarnym kojarzy Ci się Zakopane? Nam bez wątpienia z oscypkiem. To najsłynniejszy polski ser wpisany na listę produktów regionalnych chronionych przez prawo unijne. Według prawa powinien ważyć od 60 do 80 dag, mierzyć od 17 do 23 cm, mieć charakterystyczny wrzecionowaty kształt, być wyprodukowanym z mleka owczego i koniecznie w bacówce na terenie określonych gmin. Wydaje się, że będąc w Zakopanem kupić go można dosłownie wszędzie. Ale czy faktycznie tak jest? O tym, czym oscypek różni się od gołki oraz jak robi się ten produkt, poszliśmy posłuchać i zobaczyć w Muzeum Oscypka w Zakopanem. Widzieliśmy technikę scypania a także wszystkie etapy produkcji. No może prócz samego wędzenia i samego dojenia owiec, które co prawda zeszły już z górskich hal na polany, ale pozostały na dworze. W sali muzeum zaaranżowanego na bacówkę z płonącym ogniem i prawdziwym bacom, dowiedzieliśmy się jak wygląda tradycyjny wypas owiec na Podhalu i wspomniana już produkcja oscypka. A z Zakopanego wyjechaliśmy z potężnym zapasem serów różnych maści, w tym także prawdziwego oscypka ze 100% zawartością mleka owczego! DOWIEDZIEĆ SIĘ WIĘCEJ O TATRACH Uwielbiamy górskie wędrówki i przebywanie z dziećmi na łonie natury, ale podczas naszych wypraw lubimy się czegoś dowiedzieć. Najlepiej od osób, które znają dane miejsce od podszewki. Takimi ludźmi bez wątpienia są pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, który powstał, by chronić przyrodę ożywioną i nieożywioną Tatr. Odwiedziliśmy Centrum Edukacji Przyrodniczej Tatrzańskiego Parku Narodowego i uważam, że to powinien być punkt obowiązkowy przed wyjściem na szlak dla każdego. Nie tylko dla rodzin z dziećmi! Ciekawie zaaranżowane muzeum w świetny sposób przedstawia nam geografię i przyrodę Tatr. Na największej makiecie Tatr za sprawą multimedialnej prezentacji zobaczyliśmy górskie szczyty, szlaki, czy podział geograficzny. Wszystko w towarzystwie głosu lektora, który opowiadał nam o oczywistościach, ale i ciekawostkach związanych z miejscem, w którym byliśmy. Następnie odwiedzając sale, w których znalazły się estetycznie zaaranżowane trójwymiarowe makiety przedstawiające łąkę, las, jaskinie i wpływ człowieka na tatrzańskie ekosystemy. Dla dziewczynek była to możliwość wypatrywania zwierząt, które później mieliśmy szanse spotkać na szlaku. Dla nas ogromna dawka wiedzy i refleksji… nad tym, że zarówno w tatrach jak i w każdym lesie, czy na łące jesteśmy tylko gośćmi zwierząt. Niestety, z uwagi na obostrzenia nie mogliśmy wziąć udziału w seansie kina 4D ani Sali Odkryć, ale wrócimy, jak już dziewczynki będą starsze. MIESZKAĆ W DREWNIANYM DOMU I ZOBACZYĆ ZAKOPIAŃSKI STYL ARCHITEKTURY Tak jak będąc na Podhalu trzeba spróbować oscypka, tak nocując tutaj naprawdę warto choć raz zamieszkać w domu nawiązującym do architektury regionu. Poczuć charakterystyczny zapach drewna. Rozkoszować się elementami zdobniczymi i z ciekawości oglądać każdą ozdobę framugi drzwi, czy okien. Cieszyć się widokiem wschodu słońca nad górami leżąc w wygodnym łóżku lub siedząc na tarasie popijając poranną kawę. I po kilku dniach spędzonych w domku z bala w Kościelisku nie chcieć wracać do domu albo chcieć… przenieść trochę góralskiego ducha w swoje strony, zamieszkując w domku z bala mimo że wcześniej wcale nie przyszłoby Ci to do głowy! Podczas pobytu w Kościelisku nocowaliśmy w Willi Pitoniówka, która swoją architekturą nawiązuje do stylu zakopiańskiego (tu można ją zarezerwować). Nocując w takim miejscu nie mogliśmy nie dowiedzieć się więcej na temat tego charakterystycznego stylu budownictwa dla tego regionu. Odwiedziliśmy więc Willę Kolibę, w której od 1993 mieści się Muzeum Stylu Zakopiańskiego, a sama willa została oddana do użytku w tym roku po gruntownym remoncie. Willa Koliba to był pierwszy dom wybudowany według projektu Stanisława Witkiewicza, którego uznaje się za ojca tego stylu budownictwa. Styl zakopiański powstał jako odpowiedź na architekturę w stylu szwajcarskim, czy tyrolskim. Chodziło o to, by dostosować budownictwo podhalańskie do oczekiwań i standardu mieszkaniowego bardziej wymagających gości równocześnie nie zapominając o tradycji regionu. Zakopane już na początku XX wieku było niezwykle popularne wśród turystów. Byliśmy też w Chałupie Gąsieniców Sobczaków, które także jest częścią Muzeum Tatrzańskiego. Tam zobaczyliśmy jak wyglądała stara chałupa górska składająca się z sieni (korytarza) oraz dwóch izb: białej i czarnej. Oba miejsca są warte odwiedzenia. SPOTKAĆ SIĘ OKO W OKO Z TATRZAŃSKIMI ZWIERZĘTAMI – Misie nie – krzyczała nasza dwulatka każdorazowo kiedy mijaliśmy tablicę ostrzegawczą przed spotkaniem z niedźwiedziami przed wejściem do Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zgadzaliśmy się z nią w 100%. O tyle ile misie przytulanki bardzo lubimy to dzikiego niedźwiedzia na szlaku raczej nie chcielibyśmy spotkać. Udało nam się za to spotkać dzikiego jelenia, który nic robił sobie z tłumu turystów w drodze na Morskie Oko, którzy za wszelką cenę chcieli uwiecznić to spotkanie. Były też stada pasących się owiec na pokrytych pierwszym śniegiem górskich łąkach. Wpadliśmy też zobaczyć świstaki do Tatrzańskiego Parku Edukacyjnego „ZwierzOgród”, ale okazało się, że już smacznie śpią. Na pocieszenie były owce, kozy, daniele, jeleń, lis śnieżny i drapieżniki a także wiele ciekawych informacji na temat tych zwierząt i świetny plac zabaw! Na pewno wrócimy jak świstaki się obudzą. Jakby tego było mało to zajrzeliśmy też do kilku innych miejsc w Zakopanem, w których można obcować ze zwierzętami. Jednym z nich było Tatrzańskie ZOO, w którym dziewczynki karmiły i przytulały zwierzaki. O tyle ile im najbardziej do gustu przypadły małe puchate króliczki, to nas upodobały sobie kozy i alpaki, które nie chciały nas przepuścić bez kolejnej porcji marchewki. POCZUĆ KLIMAT KOMERCYJNEGO ZAKOPANEGO, CZYLI WJECHAĆ NA GUBAŁÓWKĘ Na co dzień unikamy takich miejsc, ale chcąc przygotować kompleksowy materiał nie mogliśmy tym razem odpuścić. O tyle ile same Krupówki nie zrobiły na nas wrażenia, to już sama Gubałówka jak najbardziej. Ogromną zasługą jest widok, który roztacza się z jej zboczy. Gubałówka to 1120 m szczyt na północ od Zakopanego. Jest doskonałym puntem widokowym na Tatry, ale i samo Zakopane, które z tej perspektywy jawi się jako idealne miejsce do życia, za górami, za lasami. Atrakcją Gubałówki jest też sam wjazd kolejką linowo-terenową, a także bogata infrastruktura na górze. Prócz wielu stoisk z pamiątkami, obok których naprawdę ciężko przejść z dziećmi, oraz restauracjami z widokami, są tu też zjeżdżalnia grawitacyjna, park linowy, czy dmuchańce. No i dziesiątki straganów :P TATRY Z DZIEĆMI? DAĆ SIĘ PORWAĆ SZALEŃSTWU I ZJECHAĆ ZE ZJEŻDŻALNI Zakopane jest popularnym ośrodkiem sportów zimowych. Jadąc po okolicy zewsząd dobiegają do nas bilbordy. Zachęcają do odwiedzenia stoków, udziału w kuligach, przejażdżkach skuterami śnieżnymi, czy po prostu zjazdu na sankach z okolicznych górek. I o tyle ile doświadczyliśmy w październiku śniegu w Tatrach. A spadło go całkiem sporo, bo na samochodzie mieliśmy ponad 15 cm warstwę białego puchu, to na białe szaleństwo jest jednak jeszcze za wcześniej. Chociaż próbowaliśmy robić to na własną rękę tuż pod domem. Żeby jednak tradycji stało się za dość i faktycznie poszaleć w tatrach pojechaliśmy pozjeżdżać z 50 metrowej zjeżdżalni Góralski Ślizg pod Gubałowką. Może nie na nartach, sankach, czy pontonach, ale na matach. Teraz nie pozostaje nam nic innego jak przekonać się, czy zjazdy z tutejszych stoków są równie fascynujące. TATRY Z DZIEĆMI KOLEJNY RAZ – PO CO CHCEMY WRÓCIĆ? Trzeba przyznać, że byliśmy w Tatrach dość długo jak na jesienny wypad. Najpierw trzy dni spędziliśmy w hotelu Aquarion Family Resort&Spa, a potem siedem dni w drewnianej Willi Pitoniówka w Kościelisku z pięknym widokiem na Giewont. Mimo że wydaje nam się, że przy takiej pogodzie i dwójce małych dzieci zrobiliśmy dość dużo to na naszej liście wciąż jest wiele rzeczy do zobaczenia/odwiedzenia. Czego nie udało nam się zrobić w Tatrach z dziećmi w październiku 2020? – Podziwiać widoki z kolejki na Kasprowy Wierch – tu niestety zawiniła gęsta mgła i musieliśmy wierzyć na słowo przewodnikowi w wagoniku, że to co widzimy za oknem zapiera dech w piersiach. Choć nie wiem czy powinnam pisać tutaj o winie. Mgła w górach ma swój urok, a widoki z Kasprowego Wierchu i drogi na pobliski Beskid będą z pewnością niezapomniane. – Przejść kolejne kilometry po górskich szlakach – w polskich Tatrach jest 275 km szlaków. Podczas tego pobytu w tatrach udało się pokonać 60,6 km (z czego rowerem 27,5, a pieszo 33,1). Na liście rzeczy do odwiedzenia mamy przecież Giewont, Halę Gąsienicową, Dolinę Małej Łąki, Dolinę Pięciu Stawów… a za jakieś X lat może i Rysy ? – Śpiewać i tańczyć na góralskiej biesiadzie – tradycja Podhala można oglądać nie tylko w skansenie. One wciąż żyją, a umiejętność posługiwania się gwarą, tańca i śpiewu dla osób urodzonych tutaj to naturalna umiejętność. Chcielibyśmy poczuć klimat tego miejsca, ale z powodu czerwonej strefy nie udało nam się zrealizować tego marzenia. – Zobaczyć świstaka – o tym już pisałam wyżej, ale nawet bez świstaka to miejsce jest warte odwiedzenia. My jednak musimy wrócić jak już świstak się wyśpi ? Czyli jakoś w maju. Tatry z dziećmi? A może dorzucisz do naszej listy coś jeszcze? Wszystkie zdjęcia naziemne we wpisie zostały wykonane telefonami Xiaomi Mi 10 Pro i Xiaomi Mi 9. Często nas o to pytacie, niebawem napiszemy osobny wpis o tym, dlaczego robimy zdjęcia już tylko telefonem. Dla nas to ogromne ułatwienie, a czy na blogu wychodzimy na tym dobrze to już oceńcie sami :) pps. Przy okazji jeśli jeszcze nie ma Cię na naszym Instagramie koniecznie to nadrób :) Jeśli spodobał Ci się ten wpis i lubisz korzystać z naszych turystycznych poleceń wycieczkowych postaw nam kawę:) Obiecujemy, że z kubkiem termicznym w dłonie wyruszymy na poszukiwanie nowych, niebanalnych miejscówek na Dolnym Śląsku (i nie tylko). A jeśli nie Tatry z dziećmi to co? Zobacz nasze najpiękniejsze tegoroczne karkonoskie doświadczenie – przejście 50 km z dziećmi zielonym szlakiem od Karpacza do Jakuszyc.
W naszym prywatnym rankingu - najpiękniejszy szlak, jaki podczas tego pobytu z dziećmi w Tatrach przeszliśmy. Realizacja takiej wyprawy, jaką Wam podpowiemy w poniższym poście, wymaga niestety zaplanowania jej z kilkudniowym wyprzedzeniem. Dlaczego? Jeśli nie chcecie stać w długiej kolejce po bilety na kolejkę na Kasprowy Wierch, należy je kupić przez internet kilka dni wcześniej (będąc w Zakopanem w szczycie letniego sezonu, w sierpniu, kupowaliśmy online bilety na kolejkę na niedzielę w środę, a i tak nie było już pełnej oferty godzinowej). Ale naprawdę warto zadać sobie trochę wysiłku organizacyjnego, a będziecie się cieszyć fantastyczną wycieczką! Oczywiście zakup biletów z wyprzedzeniem obarczony jest ryzykiem, że traficie jednak na kiepską pogodę, mimo wcześniejszej optymistycznej prognozy. Ale warto wiedzieć, że zakupione z wyprzedzeniem bilety na kolejkę można zwrócić do 1 dnia przed datą, na którą je kupiliście (odzyskując pełną zapłaconą kwotę), a nawet w tej dacie (wtedy jednak stracicie 20% zapłaconej kwoty). Aby zrealizować taką wycieczkę, kupujecie bilety jedynie na wjazd w górę. W najgorszym wypadku, w sytuacji np. nagłego pogorszenia pogody, gdy już będziecie na szczycie, zawsze możecie na Kasprowym Wierchu dokupić bilety na zjazd. Jak dotrzeć do szlaku? Dolna stacja kolejki na Kasprowy Wierch znajduje się w Kuźnicach, dokąd dojedziecie jednym z licznych busów, albo też dojdziecie po prostu na piechotę. Stacji kolejki trudno nie zauważyć już z daleka - najczęściej stoi przed nią duża kolejka do kas. Mając jednak bilety kupione online nie stajecie w tej kolejce, lecz przechodzicie obok niej do bocznego wejścia, przy którym ochroniarz sprawdza bilety internetowe (nie musicie mieć ich wydrukowanych, wystarczy, że pokażecie je na ekranie smartphona). Czego się spodziewać na szlaku? Po wjechaniu kolejką na Kasprowy Wierch warto nieco czasu przeznaczyć na "zwiedzanie" z dziećmi szczytu, o ile nie byliście tu wcześniej przy innej okazji. My spędziliśmy tu jakieś 40 minut - podeszliśmy pod Obserwatorium Meteorologiczne, pooglądaliśmy panoramy gór z różnych stron, czy wypatrywaliśmy z chłopcami poszczególne partie roślinności górskiej. Aha, oczywiście pamiętajcie o zabraniu ciepłych ubrań, jakkolwiek gorąco nie jest na dole, w Zakopanem! Wyruszaliśmy na tę wycieczkę w upalny dzień, a na szczycie Kasprowego było ok. 10 stopni i silny wiatr, więc bluzy i wiatrówki bardzo nam się przydały. Wielbimy też spodnie trekkingowe, kupione w znanej sieci ze sprzętem i odzieżą sportową - mają taką sprytną funkcję odpinania nogawek (z szortów więc można zrobić spodnie z długimi nogawkami i na odwrót, zależnie od warunków pogodowych). Aby zejść do Doliny Gąsienicowej, należy podążać w dół, przez Przełęcz Liliowe, żółtym szlakiem. Zejście to nie jest strome, brak szczególnych trudności technicznych, czy niebezpiecznych fragmentów, na które trzeba by zwracać większą uwagę przy dzieciach, po prostu schodzi się przez większość tego fragmentu trasy stopniami skalnymi. Teoretycznie, zejście z Kasprowego Wierchu do dolnej stacji kolejki krzesełkowej (narciarskiej, czynnej jedynie zimą) w Dolinie Gąsienicowej zajmuje 45 minut, nam zajęło niemal półtorej godziny. Po pierwsze, schodzenie po takich stopniach skalnych wymaga pewnej ostrożności, po drugie, wiele razy zatrzymywaliśmy się na zdejmowanie lub zakładanie bluz (szlak wiedzie tu wyeksponowanym na wiatr stokiem góry), a po trzecie - ach, te widoki! Już u szczytu Kasprowego udało nam się wypatrzeć stado kozic górskich na skałach, była to wielka atrakcja szlaku i wraz z chłopcami z przyjemnością obserwowaliśmy, jak te piękne zwierzęta z gracją przeskakują po niedostępnych dla turystów turniach. Po zejściu do Doliny Gąsienicowej szlak staje się praktycznie płaski i wiedzie wśród kwiatów i kosodrzewiny aż do schroniska, do którego dotarliśmy po kolejnych ok. 40 minutach. Na Hali Gąsienicowej znajduje się Schronisko Murowaniec, pamiętajcie koniecznie o zabraniu na wycieczkę książeczek do zbierania przez dzieci pieczątek. Z Doliny Gąsienicowej można stąd ruszyć np. w kierunku Psiej Trawki, wtedy wycieczkę ukończycie przy szosie w Brzezinach (po drodze z Zakopanego w kierunku Morskiego Oka). My jednak szczerze polecamy wyruszenie nieco w górę, na Kopę Królowej, aby dalej zejść do Kuźnic. Czekają Was na tym szlaku dalsze przepiękne widoki! Aby podążać w kierunku Kuźnic musicie w okolicach schroniska namierzyć niebieski szlak, pnący się nieco w górę (żeby do niego dojść, cofnijcie się kawałeczek ze schroniska w kierunku, z którego nadeszliście, a na rozstaju szlaków skręćcie w prawo, lekko w górę). Po ok. 30 minutach podejścia znajdziecie się na szczycie Kopy Królowej, z której rozpościera się wspaniała panorama gór oraz Zakopanego. Niedługo potem dojdziecie do rozwidlenia szlaków, gdzie stajecie przed dylematem, czy do Kuźnic schodzić przez Boczań, czy przez Dolinę Jaworzynki. Dylemat utrudnia to, że czas zejścia na obu szlakach jest obliczony identycznie - 1h. Chociaż pierwotnie zamierzaliśmy schodzić przez Dolinę Jaworzynki, ostatecznie skusiła nas perspektywa widoków ze szlaku przez Boczań. Faktycznie, przez pierwszy, dość długi fragment tego szlaku idzie się po szczycie górskim, z którego rozciąga się śliczna panorama. Potem natomiast szlak ten staje się nudniejszy, bo wchodzi się w las, którym schodzi się w dół do samych Kuźnic. Gdybyśmy wybrali szlak przez Dolinę Jaworzynki, sprowadziłby nas on dość stromo już na samym jego początku w dół, a potem byśmy szli po praktycznie płaskim terenie wzdłuż urokliwej Doliny Jaworzynki i jedynie na samej końcówce, krótko, szli byśmy przez las. Do ostatniej chwili wahaliśmy się, czy wybierać się w pełnym, czteroosobowym składzie rodzinnym na ten szlak, bo Adaś był świeżo po problemach żołądkowych i obawialiśmy się, czy da radę, czy nie jest to zbyt forsowne dla jego osłabionego organizmu. Na szczęście dzieci wspaniale poradziły sobie na szlaku, z wielkim zadowoleniem i radością idąc przez całą trasę, możemy więc szczerze polecić Wam zejście z Kasprowego Wierchu przez Dolinę Gąsienicową na piękną rodzinną wycieczkę!W nasze wpisy wkładamy dużo pracy, aby były one jak najbardziej praktyczne i użyteczne innym aktywnym rodzinom. Na naszym blogu znajdziecie mnóstwo wpisów - bezpłatnych kompleksowych przewodników po najciekawszych miejscach i atrakcjach w kolejnych regionach Polski i innych krajach, a wszystko pod kątem odkrywania tych miejsc z dziećmi. Jeśli ten wpis jest dla Was przydatny, jeśli pomogliśmy Wam w organizacji rodzinnej wyprawy, prosimy, odwzajemnijcie się polubieniem nas na fb, tu: link. Was to kliknięcie lajka nic nie kosztuje, za to my dzięki temu widzimy, że nasza pomoc innym w organizacji fajnego rodzinnego czasu ma sens!
Wyciągi narciarskie: Kasprowy Wierch - długość 4291m | różnica wysokości 936m | tel. 018 20 12 841 Gąsienicowa - długość 1156m | różnica wysokości 351m | tel. 018 20 12 841 Goryczkowa - długość 1736m | różnica wysokości 602m | tel. 018 20 12 841 Kalatówki - długość 400m | różnica wysokości 40m | tel. 018 20 12 827 Kalatówki - długość 250m | różnica wysokości 25m | tel. 018 20 12 827 Góra Gór Polskich! Niezapomniane wrażenie dla dzieci dobrze jeżdżących na nartach. Po "wystaniu" swojego biletu na kolejkę lub po godzinnym podejściu na Goryczkową wielka radość z niepowtarzalnego widoku w Polsce. I ta wspaniała jajecznica z patelni na Goryczkowej!:) Więcej o wyciągach Zakopanego Dane adresowe: Zakopane tel.: (018) 201 45 10 informacja na temat kursowania kolejki, warunków narciarskich, pogody Zobacz w pobliżu
kasprowy wierch z dzieckiem