„To było czyste szaleństwo, byłam pijana i nie do końca świadoma, że uprawiam seks z kobietą Robert chce, bym była >>ciocią<< dla jego dziecka, że ostatnio na tej imprezie siedziałam sobie z nowym kucharzem i mama mojej kierowniczki pijana do mnie „chce doprowadzić do miłości między tobą a tym chłopakiem” XDD chuj że chłop starszy ode mnie o 13 lat niższy z 20cm albo więcej a później do niego mówi „masz ją kochać” XDD Tłumaczenia w kontekście hasła "pijana i" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Była pijana i nie przyjmowała swoich leków. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate Przypomniało mi się jak byłam pijana i pokazałam dupe moim kolegom i spytałam czy git jest 26 Nov 2021 “potem wyjeżdżając ze wschodniej byłam zaskoczona jak mało osób jest w pociągu, zaskoczenie minęło gdy wjechaliśmy na centralną XD” Translations in context of "Czuję się pijana" in Polish-English from Reverso Context: Czuję się pijana, a ty? . przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:08:55 dziewczyny jestem załamana.. byłam z facetem 2 miesiące .. zerwał ze mna ON no mowil ze nie da rady mnie kochac i takie rozne.. ale to nie jest wazne..chodzi mi o to ze ostatnio bylam na domowce z kolezanka u naszego sasiada i byl tam naj kolega mojego bylego . gadalam z nim.. bylo fajnie.. a wczoraj co sie dowiedzialam..ze chwalil sie mojemu bylemu i innym kolega ze mnie przelecial.. ja juz nie wiem co z tym zrobic bo wtedy jak on sie chwalil moj byly powiedzial taki tekst ,, zrobiła Ci z chu** wiatrak,, wiem o tym bo ze mna do klasy chodzi kolega mojego bylego wszystko mi powiedział i jeszcze sam gada do innych co ja nie wyrabialam z tym facetem.. a ja nie robilam z nim nic bo bylam tam ze znajomymi .. olac to czy co.. jak zrobilyscie na moim miejscu .. nie chce zeby o mnie mowili ze jestem nie wiadomo jaka.. pogadac z tym kolesiem czy jak.. nie wiem.. najgorzej zabolaly mnie swola bylego bo kocham go nadal i chcialam walczyc o niego a teraz to nie wiem czy to ma sens ocencie same . gorsze jest to ze juz wczesniej mialam troche zla opinie ateraz jeszce jak gadaja jest gorzej zalamka =( tylko mnie nie potępiajcie, mowicie ze trzeba to olac ale skoror kolega z kalsy drugi dzien gada o tym ze wiem ze on Cie przelecial to co mam stac i sie smiac a moze mowic ze bylo fajnie ehhh.. Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2011-11-08 16:19 przez aleksandra567942. przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:10:48 zimny dreszcz mnie przeleciał jak to przeczytałam ... przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:12:47 oj znam ten ból podłość ludzka nie zna granic a przez ploty wyssane z palca można wiele stracić ale chłopacy tacy sa chcą się chwalić a większość opowiada bajki przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:13:08 nie czaje, dałas mu czy nie ? bo jak nie to czym tu sie przejmowac ? tylko winny sie tłumaczy... przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:14:49 Cytatlola17xD nie czaje, dałas mu czy nie ? bo jak nie to czym tu sie przejmowac ? tylko winny sie tłumaczy... NIE DAŁAM mu ale jak mam nie reagowac skoro kolega z mojej klasy ciagle o tym gada.. =( przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:14:55 opieprzyłabym tego kolesia co gada takie głupoty a reszte najprawdopodbniej bym olała...ludzie gadali i zawsze beda gadać a nie każdy potrafi zachować sie dojrzale i poprostu wysmiac ta cala sytuacje i w ogole sie nie przejmowac, ludzie zobacza ze Cie to obeszlo i sami beda widzieli kto mówi prawde, Ty czy ten lamus przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:15:06 cierp cialo gdy sie chcialo rozrabiac. ja na twoim miejscu poszla bym i przy kolegach powiedziala ze sobie nie zycze takich akcji , i jak ma cos do ciebie to niech zalatwi to jak facet a nie jak stara pierdusnica obgadujac i wymyslajac niestworzone rzeczy . ludzie beda gadac tak czy siak wiec albo sie uodpornisz albo bedziesz walczyc z tym ze to drugie zje ci duzo enrgii i niczego nie wskorasz. trzeba miec w zyciu swoje zasady i chodzby skaly sie ze sr... to sie ich nie zmienia , i dzieki temu zdobywa sie szacunek . koles ktory sie tak zachowuje chce dodac sobie animuszu w grupie facetow i tylko to swiadczy o nim jaki jest zalosny ze nie potrafi osiagnac zamierzonego celu a uprawia mitomanizm Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2011-11-08 16:16 przez agata74. przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:15:45 to Ty puść plote, że kolega nie podołał przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:16:13 CytatSylviia nie rozumiem, nie pora na myślenie ja też nic z tego nie rozumiem, więc nie jesteś sama. przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:18:47 Cytattukuu to Ty puść plote, że kolega nie podołał dobre przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:21:22 Powiedz mu przy kolegach, że chyba jedynym, co w życiu przeleciał, jest jest jego własna, ściśnięta na fredzie ręka więc niech nie chełpi się rozpowiadaniem nieprawdziwych informacji na temat waszego rzekomego stosunku. przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:25:08 Ja bym go opiepszyła i to od razu jakbym się o tym dowiedziała, a potem nie zwracałabym już na to uwagi. przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:25:12 Cytattukuu to Ty puść plote, że kolega nie podołał Ja bym tak zrobiła ;] przeleciał mnie 08 lis 2011 - 16:26:02 ja bym poszla do tego co tak rozgaduje i twardo powiedziala (przy znajomych jego zeby syszeli i zeby mu sie gupio zrobilo) ze co on sobie mysli jak bedzie gadal takie bzdury i ze z kim jak z kim ale ze z nim bys sie nie przespala..itd. tak go pojechac zeby mu glupio bylo i zeby mial nauczke za takie paplanie Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum. Na podstawie własnych doświadczeń. ----------------------------------------------------------------- I. Kiedy miałem siedem lat, w moim życiu pojawił się Bus. Wielki mieszaniec, wesoły, żywotny, wspaniały. Bez kręcenia nosem chodziłem z nim na spacer. Szczotkowanie jego wiecznie skołtunionej, rudawej sierści sprawiało mi czystą przyjemność. Mając do wyboru spotkania z kolegami, a zajęcie się Busem, najczęściej wybierałem Busa. Widziałem, że moich rodziców nieco to martwi – nie chcieli, bym został odludkiem. Mieszkaliśmy w odosobnionym domku w górach, rzadko kiedy ktoś nas odwiedzał. Siostra też trochę marudziła. - Jeśli będziesz tak traktował tych paru kumpli, jakich posiadasz, w końcu ockniesz się bez nich – ostrzegała. W tym roku kończyła trzynaście lat i w moich dziecięcych oczach była prawie dorosła. Miałem w niej przyjaciela, jakiego moi nieliczni towarzysze zabaw nigdy nie mieli w swoim rodzeństwie. Dlatego poważnie przemyślałem jej radę. Usiadłem przy Busie, głaszcząc jego puszysty łeb. Powoli tłumaczyłem mu, jak bardzo jest dla mnie ważny, ale muszę poświęcić też trochę czasu swojemu życiu. Jego złote oczy patrzyły na mnie z powagą; wiedziałem, że mnie zrozumiał. Siostra, widząc, jak następnego dnia wychodzę pograć w nogę z dwójką kolegów, uśmiechnęła się z aprobatą. Obiecała otoczyć Busa opieką na czas mojej nieobecności. Gdy w progu odwróciłem głowę, by rzucić im ostatnie spojrzenie, widziałem ją przytuloną do psa, szepczącą coś prosto do jego włochatego ucha. Bus słuchał uważnie, a ona popatrzyła na mnie i puściła mi oczko. Opuściłem dom z przekonaniem, że wszystko będzie w jak najlepszym porządku. I faktycznie było. II. Jak to z dużymi psami bywa, nie żyją zbyt długo, niestety... Bus wkraczał w jedenasty rok życia, gdy kończyłem liceum. Lata z nim wspominam jako najszczęśliwsze w moim życiu. Jego niezmącona pogoda ducha dodawała mi sił, kiedy coś szło nie tak. Potrafił być wesoły jak szczeniak nawet podczas tych kilku rekonwalescencji... No właśnie. Wtedy nie zastanawiałem się nad tym głębiej, ale teraz myślę, że parę incydentów było dziwnych. Moi rodzice nigdy nie przywiązywali zbytnio uwagi do Busa, za co miałem do nich ogromny żal; chyba spychali odpowiedzialność za psa na mnie i siostrę, no bo skoro tak bardzo chcieliśmy zwierzaka... Jednak długo nie mogłem im wybaczyć całkowity brak zainteresowania ciężko rannym Busem – a nie był to jednorazowy przypadek, a trzy zdarzenia. Pierwszy raz znaleźliśmy Busa z ranami na grzbiecie dzień po mojej grypie. Miałem dziesięć lat. Leżałem wtedy dwa tygodnie z potężną gorączką, majaczyłem i wylewałem z siebie litry potu. Zmartwiona siostra siedziała przy mnie na zmianę z mamą. Tata dołączał do nich zaraz po powrocie z pracy. Nocami mama przysypiała na fotelu niedaleko mojego łóżka, a siostra wciąż trwała na posterunku. Rankiem miała sine kręgi pod oczami, ale nie ustawała w przecieraniu mi czoła, podawaniu wody czy po prostu trzymaniu mnie za rękę. Rodzice słowem nie skomentowali jej nieobecności w szkole – chyba docenili, jak bardzo się dla mnie poświęcała. Ostatniej nocy mojej choroby gorączka osiągnęła stan krytyczny; z powodu ulewy pogotowie nie mogło do nas dojechać – błoto i stromy podjazd do naszego domku uczyniło górską drogę trasą nie do przebycia. Siostra opowiadała, że tata wisiał na telefonie, próbując zorganizować helikopter, mama wykłócała się z dyspozytorem pogotowia, a ona po prostu siedziała przy mnie i odmawiała modlitwy, bo już nie wiedziała, co może zrobić. Pamiętam – otworzyłem na moment oczy tej nocy. Słyszałem głosy w tle, które mój otępiały umysł przekształcał w niezrozumiały bełkot, przypominający spowolnioną, zepsutą taśmę. Widziałem też moją siostrę: szeroko otwarte oczy, wpatrzone w przestrzeń, ręce splecione tak, że aż zbielały jej kłykcie, pot kapiący z jej rudej grzywki. I mamrotane pod nosem z niewiarygodną szybkością słowa. Analizując ten widok, za bardzo na modlitwę mi to nie wyglądało. Następnego dnia poczułem się lepiej. Gorączka spadła. Pogoda uległa poprawie. Pogotowie dotarło. Ustalono, że nie ma konieczności zabierania mnie do szpitala. Uparłem się, by wyjść do Busa. Siostra początkowo nie chciała o tym słyszeć; w końcu uległa, opatuliła mnie w cztery swetry, dwie pary skarpet, czapkę i szalik. Wyszliśmy na ganek. Bus leżał na deskach, ciężko dysząc. Z ran na jego grzbiecie wypływała krew. Na szczęście obrażenia psa okazały się powierzchowne. Tata odmówił wezwania weterynarza; nie mogłem zrozumieć, dlaczego. Opatrzyliśmy Busa z siostrą na własną rękę. Wyglądał, jakby coś go pokąsało. Wilki? W tych okolicach to niemożliwe. Z lisami poradziłby sobie bez problemów, był kilka razy od nich większy. Inne psy? Nigdy nie widzieliśmy bezpańskich zwierząt w pobliżu naszego domu. Sprawa pozostała zagadką. III. Kolejne incydenty z rannym Busem zawsze miały miejsce w sytuacjach dla mojej rodziny kryzysowych – drugi, gdy moja mama chorowała na raka (wtedy Bus został poważnie ranny, a tata dalej odmawiał wezwania weterynarza – nigdy mu tego nie wybaczyłem), a trzeci, gdy w mojej pierwszej, wakacyjnej pracy zostałem oskarżony o kradzież (mniej poważne obrażenia). Bus odszedł dzień po zdanym przeze mnie egzaminie na studia. Odszedł dosłownie – po prostu zniknął z ganku. Wołałem, szukałem dookoła domu i w lesie – bezskutecznie. - Wiesz, stare słonie, gdy czują, że śmierć się zbliża, oddalają się w jakieś ustronne miejsce, by tam umrzeć – powiedziała siostra, a ja zrozpaczony waliłem pięścią w mur, nie wiedząc już, co robić. - Pewnie Bus postąpił podobnie... chciał ci oszczędzić tego widoku. Potem przytuliła mnie i wyszeptała w moje ramię coś niezrozumiałego: - Wybacz. Rozdwojenie...Brakło mi już sił... Nie pozostało mi nic innego, jak przyjąć jej wytłumaczenie do wiadomości, przynajmniej pozornie. Wyjechałem kontynuować naukę do miasta, gdzie mieszkała i pracowała już pewien czas moja siostra; jednak za każdym razem, gdy wracałem do domu, wybierałem się na długi spacer po lesie, z niknącą nadzieją, że może napotkam cudem miejsce doczesnego spoczynku Busa. Nigdy nie dopisało mi szczęście. Siostra pomogła wynająć w mieście przytulne mieszkanko na parterze odludnego domku – wiedziała, że po dwudziestu latach, spędzonych w górskim odosobnieniu ciężko mi będzie przestawić się na dzielenie lokum ze współlokatorami. Jedyne, co mi przeszkadzało, to walczące od czasu do czasu tuż pod moimi drzwiami psy; zdarzało się to raz, dwa razy w miesiącu, zwykle, gdy byłem chory lub biedziłem się nad jakimś życiowym problemem. Taka złośliwość losu. Poinformowana o tym siostra zbyła mnie, mówiąc, że w mieście, niestety, pełno jest bezpańskich psów. To smutne, ale nie można zbyt wiele na to poradzić. Martwiłem się o nią. Coraz gorzej wyglądała – schudła, zbladła, często miała poranione ręce. Gdy pytałem o powód, wzruszała ramionami: - Taka specyfika pracy – i ucinała temat. Teraz zastanawiam się, dlaczego nigdy nie spytałem, gdzie właściwie jest zatrudniona... VI. Trzy miesiące temu hałas za drzwiami przypominał regularną wojnę w dżungli. Przerażony nie na żarty, postanowiłem kupić dobrą kamerę przemysłową. Zamontowałem ją tego samego dnia po zakupie. Zainstalowałem potrzebne oprogramowanie, by móc obserwować, co tam się, do diabła, wyprawia. Rozpocząłem też poszukiwania innego lokum – już wolę współlokatorów, a nie hordę z piekła rodem za drzwiami. W tamtym okresie moje życie zaczęło zmierzać ku równi pochyłej: studia okazały się trudniejsze, niż sądziłem, dziewczyna, której oddałem serce i sporą część gotówki, ulotniła się z obiema rzeczami; na dodatek wykryto u mnie paskudą chorobę dziedziczną, która osłabiała mnie dzień po dniu. Walki na zewnątrz ustały na chwilę – zamiast tego dzień w dzień słyszałem powolne skrobanie, jakby psy ostrożnie badały, jak wytrzymałe jest drewno, z którego zrobione są moje drzwi. Doprowadzało mnie to do szału i paranoi jednocześnie – bałem się nadejścia nocy, bałem się, że w końcu wejdą do domu. Nie mogłem złapać mojej siostry; nie odpowiadała na zostawione przeze mnie wiadomości. Chciałem, by mnie pocieszyła, by była przy mnie, jak w dzieciństwie. Samotność otaczała mnie gęstym kokonem. W końcu przyszła, jeszcze chudsza i bledsza niż ostatnio. Przeraziłem się. - Byłam chora – uspokajająco pogładziła mnie po policzku. - Nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Gdy wymieniliśmy uściski na pożegnanie, zauważyłem bandaż, wystający spod swetra. Miała nim owinięty chyba cały tors! Zniknęła, nim zdążyłem ją o to spytać. Tego wieczoru horda wróciła. V. Usłyszałem warkot, głęboki jak trzęsienie ziemi. Rzuciłem się sprawdzić, czy drzwi na pewno są zamknięte; potem uruchomiłem laptop i podgląd z kamery. To, co zobaczyłem.... Od strony zacienionego ogrodu skradało się ku domowi zwierzę. Nie pies, nie wilk, nie lis. Było olbrzymie, pokryte skołtunionym futrem; grzbiet miało usiany licznymi starymi i świeżymi ranami. Płonęły mu oczy, z potężnej paszczy kapała czarna ślina. Ten widok, choć przerażający, jeszcze bym zniósł. Mowę odebrało mi co innego. Na ganku stała moja siostra. Naga, z bandażem oplatającym tors i biodra. Dopiero teraz dostrzegłem, jak wiele blizn pokrywa jej ciało. Jak bardzo jest chuda. Patrzyła na poczwarę, odpowiadając jej równie głębokim, ostrzegawczym warknięciem. Potem opadła na kolana. Jej rude włosy okryły ją od stóp do głów. Twarz wydłużyła się w pysk, który natychmiast ukazał rząd potężnych zębów. Zamiast kończyn miała łapy – silne i mocne, chociaż wychudzone. Miałem przed oczami Busa. Zmartwiały obserwowałem jej/jego poczynania. Potwór rzucił się w stronę drzwi. Moja siostra w ciele Busa odbiła go; potoczyli się po trawie. Bus wczepił się przeciwnikowi w gardło; maszkara zawyła przenikliwie i machnęła łapą. Bus uderzył w ścianę domu. Po chwili wstał na chwiejnych łapach, potrząsnął głową; przyjął pozycję obronną. Poczwara chodziła powoli to w jedną, to w drugą, jakby z namysłem. Bus/moja siostra zadał mu poważną ranę, ale bestia widziała, jak bardzo mój strażnik jest słaby. Postanowiła wziąć go na przeczekanie. Bus nie zamierzał bezczynnie czekać na śmierć. Gdy tylko potwór wykonywał zwrot, by znowu odbyć rundkę, przez co na sekundę stracił strażnika z oczu – jednym skokiem znalazł się na kosmatym karku. Bestia wrzeszczała, machając łapami; ostre pazury wyrywały kawały ciała z grzbietu Busa, ale ten uparcie trzymał kark przeciwnika, zaciskając potężne szczęki coraz mocniej. Wreszcie kręgosłup trzasnął jak zeschła gałązka. Potwór sapnął i runął na ziemię. Bus/moja siostra puścił ofiarę. Obficie krwawiąc, dowlókł się powoli do ganku, gdzie stał chwilę na drżących łapach. Potem, nieprzytomny, opadł na deski. To wytrąciło mnie z letargu. Na miękkich nogach dopadłem drzwi, trzęsącymi się dłońmi odblokowywałem zamki. Gdy wypadłem na zewnątrz, niczego tam nie było. Żadnych psów. Żadnych potworów. Tylko plama krwi na ganku. Do rana i ona zniknęła. VI. Nie spałem całą noc, by upewnić się, że wszystko nie było jedynie snem. Z tego zdarzenia na nagraniu pozostał mi jedynie śnieg – oczywiście, jakżeżby inaczej – za wyjątkiem pierwszych czystych trzech sekund, gdzie na ganku miga cień mojej siostry. Obroniła mnie. Pomogła. Czy żyje..? Co się właściwie stało?! Gdy ranek rozgościł się w moim mieszkaniu, chwyciłem za telefon. Chciałem do niej zadzwonić. Dopiero wtedy uważnie przyjrzałem się wybieranemu numerowi. Dziewięć zer. Zadzwoniłem do rodziców. Nie chciałem na razie im nic mówić o zajściu - zresztą, jeśli nawet, to jakbym to ujął? Próbując nadać głosowi w miarę naturalne brzmienie, zapytałem o numer do siostry. Chyba go skasowałem, a chciałem porozmawiać z nią o Busie... Matka odparła poirytowana: - Synu, myślę, że najwyższy czas skończyć z tymi bzdurami. Myśleliśmy, że już dawno z tego wyrosłeś i nie trzeba ci będzie pomagać. Albo się ogarniesz, albo terapeuta. - Mamo, o co...? - Dziecko – nigdy nie miałeś ani psa, ani siostry! Odpowiedzi chce Cie wyruchac i tyle XD Chciał Cię w ten sposób zapytać "Która godzina?". no raczej nie na żarty. moment jak jesteś pijana, bo myśli,że zapomnisz o tej sytuacji. Może on się podnieca na Twój widok. Albo jest zboczony . ;] blocked odpowiedział(a) o 20:19 Może się zakochał i chciał... Uprawiać z Tobą seks...? ;-) Joasia:) odpowiedział(a) o 20:19 blocked odpowiedział(a) o 20:20 Ty pijesz bez przesady hnba a on mial zamiar zeby sie toba zabawiacć załosne... blocked odpowiedział(a) o 20:23 różnie to może być...ale, jeżeli robił juz tak pare razy ... to.. widocznie na poważnie to robił ..(zgadzam się z odpowiedzią powyższą. 'wykorzystuje moment jak jesteś pijana, bo myśli,że zapomnisz o tej sytuacji'.) kamcia94 odpowiedział(a) o 20:21 chcial zebys mu zrobila loda ?tez tak pare razy mialam ,,, Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Mateusz R. od miesiąca bezskutecznie szukał pracy, ale nie był z tego powodu zły czy agresywny. Dlatego pani Alfreda nie ma pojęcia, dlaczego w syna nagle wstąpił diabeł. - Był normalnym chłopcem, wychowywałam go jak mogłam najlepiej - opowiada zdruzgotana kobieta. Dochodziła godzina 22, kiedy jej syn Mateusz wrócił do domu. Akurat w łóżku usypiała 3-letniego wnuczka, synka córki. - Posuń się, jak wnuczek może spać z tobą, to ja też mogę - wykrzyczał do matki syn potwór. - Wtedy się zaczęło... - opowiada zrozpaczona kobieta. - Zaczął mnie szarpać i bić pięściami po całym ciele. Potem gryzł mnie i lizał, a na koniec brutalnie zgwałcił. "Jak dajesz ojcu, to i mnie będziesz dawała" - zwyrodnialec z dziką satysfakcją wycedził przez zaciśnięte zęby do zrozpaczonej matki. Zhańbiona Alfreda wyrwała mu się i uciekła. Zgwałcona matka trafiła na pogotowie. Lekarze od razu dali jej tabletkę wczesnoporonną. - Boże, gdybym urodziła dziecko synowi?! - łka kobieta i chowa zawstydzoną twarz w dłoniach. - Nie, niech on zapomni, że miał matkę - szlocha. Za gwałt i pobicie własnej matki zwyrodnialcowi, który został zatrzymany przez policję, grozi do 12 lat więzienia. Telefon marki Sony Ericsson uwiecznił jak Gosia robi to ustami. To ona włączyła nagrywanie w komórce ustawionej na szafce koło lodówki. Chciała, żeby tato już więcej jej nie zmuszał. Miała łatwiej, bo kiedy przed laty zaczął dobierać się do jej starszej siostry Marty, takich telefonów jeszcze nie każdej córki podchodził inaczej, indywidualnie. Niby obie brał na zakupy, niby na obie krzyczał, gdy nie chciały jechać, niby obie wywoził w pole… Ale Marta musiała robić mu to ustami z miejsca pasażera, Gosi zaś kazał siadać na miejscu kierowcy, wychodził z auta i przez otwartą szybę kazał jej robić to ustami. No i z Martą w samochodzie czasem uprawiał też seks w pełniejszym sensie tego słowa. Z Gosią to, żeby nie próbował z Gosią tak jak z mamą. Próbował, ale nie wychodziło, nie mogła, bolało ją. Kazał jej, dziesięcioletniej, przychodzić w nocy podglądać, jak to robi z mamą, żeby się uczyło dziecko. Przynajmniej wtedy, kiedy mama była, ale często jej nie było. Za miłościMama spędzała na saksach czasem dwa, a czasem sześć miesięcy w roku. Ciężko pracowała i utrzymywała rodzinę. Tato chyba bardzo nie tęsknił, bo miał wtedy córki dla siebie. Tęskniło jego ciało, tłumaczył Gosi, że musi to z nią robić, bo „baby mu się chce”. Kiedy córka mówiła mu, że to powinno się robić z miłości, zgadzał się. „Kocham Cię córeczko i ty mnie kochasz – robimy to z miłości.”Mama, choć o niczym nie wiedziała, była gwarantem tajemnicy. Kiedy tato zaczął wykorzystywać Martę, a Marta zaczęła się stawiać, zagroził, że zastrzeli mamę. Ten argument podziałał, więc po latach zastosował go wobec Gosi. Wszyscy w domu wiedzieli, że tato ma gdzieś schowany pistolet i karabin. Mógł zastrzelić nie był agresywny, nie bił, ale bały się go. Bardzo się go Sony Ericsson Gosi nagrywał ją z tatą, mama była za granicą. Nie mógł więc nic jej zrobić. Przyjechała po SMS-ie od córki, z którego dowiedziała się o wszystkim. Dzień wcześniej przyszli po tatę. Wieczorem, akurat spał. A spał, bo plany zabicia go siekierą snute przez brata dziewczyn udało się udaremnić. Ten pomysł z siekierą to też wina filmu, który brat małżeństwoGdy czyta się akta sprawy taty, pierwsza myśl przychodząca do głowy brzmi: „chory człowiek”. Albo pierwsza myśl jest wulgarnym synonimem takiego określenia. Błąd, tato nie był chory. Nie był wcześniej leczony psychiatrycznie, neurologicznie ani odwykowo. Po aresztowaniu nie stwierdzono u niego choroby psychicznej ani upośledzenia przyznał się, twierdził, że dzieci go oskarżają, bo goni je do nauki i pracy. Film z komórki pierwszy raz obejrzał w sali sądowej. Trudno było zaprzeczać, że on to on. Stwierdził, że to z Gosią było tylko raz, a molestowania Marty wypierał się do małżeństwo określał jako udane. Jednak kiedy pierwszy raz żona wyjechała za granicę, wytrzymał dwa tygodnie. Kiedy Marta uśpiła rodzeństwo, zawołał ją do pokoju. Leżał pod kołdrą nago. Kazał córce dotykać swojego penisa. Do skutku. Nie chciała i płakała, ale ojciec powiedział jej, że ją kocha i ona musi to robić, bo jest jego córką. Miała osiem trzech, czterech dniach scenariusz się powtórzył i tak było aż do powrotu mamy po dwóch wymyślił te wycieczki na zakupy z przystankiem na polnej drodze. W domu, przynajmniej wtedy, nie miał odwagi. Przy następnym wyjeździe matki przyszedł do córki do pokoju i ją zgwałcił. Był pierwszym mężczyzną w jej życiu. Miał potrzeby, co tydzień stosunek, kilka razy w tygodniu stoleSytuacja skomplikowała się, gdy Marta z chłopakiem wyprowadziła się z domu. Ale i na to znalazł sposób. Wyjeżdżał wcześniej do roboty i odwiedzał córkę, kiedy jej chłopak już był w pracy. Po roku okazało się, że młodzi nie są w stanie samodzielnie się utrzymać. Zamieszkali znowu w rodzinnym domu Marty. Zamieszkali z nie przeszkadzała nawet ciąża Marty. Z pełnego stosunku rezygnował jednak, gdy była wysoko w ciąży. Ale i tak kazał jej połykać nasienie. Po wszystkim kazał jej otwierać usta i zrozumiała, że to jest bardzo złe mniej więcej w trzeciej klasie podstawówki. Pewnego dnia zabrał ją ze sobą do pracy, zanim przyszli tam jego koledzy. Położył ją na stole, przy którym pracownicy jedli posiłki. Nie udało mu się w nią wejść. Musiała mu ulżyć inaczej. „W tym czasie musiałam średnio obciągać ojcu dwa lub trzy razy w tygodniu” – zeznawała Gosia. W tym samym czasie wciąż nie dawał spokoju był raczej szanowany i lubiany. Nikt wokół się nie domyślał. Brat dziewczyn, mama, sąsiedzi, rodzina. Nikt by się po nim nie spodziewał. Tak naprawdę niektórych przekonał dopiero ten filmik z nie rozmawiały ze sobą o tym, co robi im tato. Marta nie od razu powiedziała prawdę. Mężowi przyznała się dopiero kilka dni po aresztowaniu ojca. Wcześniej bała się, że ją lat Sony Ericsson to była dobra komórka. Nawet tato wiedział, że robi dobre zdjęcia. Nie wiedział, że pozwala również na filmowanie. Telefon miał również bluetooth, który pozwolił na szybkie skopiowanie filmu na komórkę brata. W sumie to się Gosi z tą komórką udało i są skutki. Tato ma wyrok do 2024. Sąd zastrzegł, że nie może wyjść warunkowo po połowie kary, a dopiero po 2022 roku. W jakim stanie wyjdzie, nie wiadomo. Nie ma jeszcze 60 lat, ale ludzie mówią, że tacy jak on nie mają lekko za kratami. Już w areszcie przed procesem próbował się nie uznał za okoliczność łagodzącą tego, że tato od 1997 roku, przez pierwsze sześć lat wykorzystywania Marty (starszej siostry Gosi) nie wykorzystywał jej… w pełni. Zmuszał do seksu, ale jedynie do oralnego. Zmuszał do połykania swojego nasienia, ale tylko czasami. Wiele zależało od jego w areszcie przed procesem tato zrobił sobie pętlę z prześcieradła i bezskutecznie zakładał ją sobie na szyję, powiedział strażnikom, że był załamany psychicznie przez brak kontaktu z bliskimi. I nie powinno się wątpić w te słowa. Powinno się tylko rozumieć słowo kontakt tak, jak on je rozumiał. A to opisuje prawdziwą historię pedofila z powiatu bolesławieckiego. Wszystkie fakty pochodzą z akt procesu sądowego. Imiona bohaterów zostały zmienione.

byłam pijana a on mnie przeleciał